PIASA Latest News about us MEMBERSHIP CONFERENCES AWARDS PUBLICATIONS CONTACT Z Polskiego Instytutu Naukowego Możemy Być Dumi Z profesorem Tadeuszem Gromadą i Janiną Gromadą-Kedron rozmawia AndrzejJózef Dąbrowski J.G.-K. – Nie wiem, czy pan zauważył, że siedzimy pod portretem profesora OskaraHaleckiego.A.J.D. – Zapewne nie przez przypadek.J.G.-K. – Oczywiście. Był on przecież pierwszym dyrektorem wykonawczym naszegoInstytutu. Tadeusz jest jego uczniem. Profesor Halecki wciągnął też Tadeusza doInstytutu.T.G. – Było to w końcu lat 60.J.G. – Przedtem, w 1966, Tadeusz obronił doktorat na Uniwersytecie Fordham. Późniejpracował jako profesor historii na New Jersey University.T.G. – O profesorze Haleckim słyszałem już podczas wojny, kiedy byłem uczniemszkoły parafialnej. Pamiętam, że wraz z kolegami chodziliśmy do biblioteki po książki oPolsce pod jego redakcją. Jako uczeń, marzyłem, by studiować pod jego kierunkiem.J.G.-K. – I to marzenie się spełniło.T.G.- Podobnie, jak i marzenie, by pracować dla Polskiego Instytutu Naukowego. W1971 roku zostałem tu sekretarzem generalnym. Organizowałem odczyty iwspółpracowałem z kolejnymi dyrektorami tej placówki. Pamiętam jeszcze profesoraDamiana Wandycza, Jana Libracha, Eugeniusza Klebana.J.G.-K.- Później brat sam został dyrektorem wykonawczym i jest nim od 15 lat. Ja jestemjego zastępcą do spraw administracyjnych.AJD – Skoro zaczęliśmy od rysu historycznego i osobistych wspomnień, nie mogę niespytać, kiedy przyjechali do Stanów rodzice Państwa?T.G. – Przybyli tu już pod koniec lat 20 ub. wieku. Ja już urodziłem się w Passaic.J.G.-K. Rodzice przyjechali ze Skalnego Podhala. Byli góralami.T.G. – Jesteśmy dumni z naszego pochodzenia. Górale, jak pan zapewne wie, są bardzouzdolnionymi ludźmi. Ojciec nasz miał wiele pasji. Prowadził m.in. zespół góralski.J.G.-K. – Nic u niego nie było na pokaz. Codziennie musieliśmy się uczyć. Dziękirodzicom poznaliśmy literaturę, m.in. twórczość Tetmajera i Orkana. Poprzez kulturęgóralską docieraliśmy do kultury polskiej a potem światowej.T.G.- Graliśmy też w domu na różnych instrumentach.A.J.D. – A doktorat pisał Pan o…T.G. – Stosunkach polsko-słowackich. Temat brzmiał tak – „Kwestia słowacka wpolityce zagranicznej Polski”. W owych latach był to spory problem, bowiem na mapiebyła tylko Czechosłowacja. Nie było natomiast narodu czechosłowackiego, tylko Czesi iSłowacy. Pisałem też o Spiszu i Orawie.A.J.D. – A jakimi zagadnieniami zajmował się Pan po uzyskaniu doktoratu?T.G – Najogólniej można powiedzieć, że stosunkami międzynarodowymi w EuropieŚrodkowej. W pewnym okresie w Stanach była moda na badanie grup etnicznych, więcprzez jakiś czas pracowałem w Immigration Ethnic Studies. Koordynowałem grupębadaczy sprawdzających jak Europa Wschodnia jest opisywana w książkachamerykańskich.A.J.D. – Czy w pracy PIN-u wiele się zmieniło po roku 1989?T.G. – Tak. Przedtem nie mogliśmy oficjalnie współpracować z uczonymi z Polski imusieliśmy być bardzo ostrożni w nawiązywaniu nowych kontaktów. W Krakowieodrodziła się Polska Akademia Umiejętności, co dla nas jest ważnym wydarzeniem, gdyżPIN, który powstał w 1942 roku, był założony przez jej członków i uważał się zakontynuatora jej tradycji na emigracji. Kiedy PAU się odrodziła, z miejsca nawiązaliśmyz nią kontakt. Jeździłem do Krakowa razem z profesorem Grossem, aby omówić nasząwspółpracę. W Krakowie też odbył się 58. zjazd naszego Instytutu. Było toniezapomnianie święto, w którym uczestniczyły, zarówno Polska AkademiaUmiejętności, jak i Uniwersytet Jagielloński. Wróciliśmy więc do naszych korzeni.A.J.D. – Czy trudno jest prowadzić PIN?T.G. – Niektóre działania wymagają sporego wysiłku np. szukanie sponsorów, albowiemnie dostajemy żadnych subwencji. Kiedyś otrzymywaliśmy ją od FundacjiJurzykowskiego, ale niestety przestała już ona istnieć. Potrzebujemy pieniędzy nautrzymanie budynku, prowadzenie biblioteki, wydawanie kwartalnika, organizowaniezjazdów. Ze względów propagandowych organizujemy je również poza Nowym Jorkiem.Mieliśmy np. zjazd na uczelniach w Waszyngtonie, Pittsburgu, Bostonie i Kanadzie. Niemamy żadnych stałych wpływów, które mogłyby pokryć niezbędne wydatki. W tym celunieustannie szukamy nowych członków. W USA nie ułatwia nam sytuacji zmniejszającesię zainteresowanie Europą Wschodnią, traktowaną już jako wolna część świata.Zmniejszyło się też zainteresowanie naukami humanistycznymi, w tym także studiamislawistycznymi.A.J.D. – Zbliża się 50. lecie wydawanego przez Was kwartalnika „The Polish Review”.Specjalna uroczystość planowana jest na 19 listopada tego roku. Zatem nie mogę niezapytać w jaki sposób powstało to, jakże ważne, pismo?T.G. – Na początku Instytut wydawał biuletyn, podobny do tego, jaki wydawany byłprzez PAU. Ukazywał się on do tylko do 1946 roku, albowiem skończyły się subwencjeod rządu emigracyjnego w Londynie. Rozpoczął się wówczas dla Instytutu bardzo ciężkiokres. Na szczęście dyrektorowi – Stanisławowi Strzetelskiemu oraz doktorowiStanisławowi Skrzypkowi udało się zebrać wśród brooklyńskiej Polonii pieniądze nakwartalnik naukowy. Jego pierwszym redaktorem był właśnie Stanisław Skrzypek, zwykształcenia ekonomista. Po nim „Polish Review” prowadził Ludwik Krzyżanowski,świetny anglista, uczeń Romana Dyboskiego.A.J.D. – Celem kwartalnika była i jest prezentacja naszej myśli naukowej w Ameryce…T.G. – Oczywiście. Towarzystwo naukowe musi publikować wyniki swoich badań. Nieulegało też wątpliwości, że jeśli polska myśl naukowa ma być znana w USA, czy wświecie anglosaskim, musi być publikowana w języku angielskim. Oskarowi Haleckiemubardzo zależało, by polscy naukowcy byli znani w Ameryce i na Zachodzie. Kwartalnik„Polish Review” miał to ułatwiać. Miał być głosem wolnych Polaków, których dorobeknaukowy nie jest uzależniony od ideologii. To miało duże znaczenie, zwłaszcza dlahumanistów.A.J.D. – Może z okazji jubileuszu warto byłoby wydać specjalny numer przypominającynajważniejsze artykuły?T.G. – Na 19 listopada przygotowujemy jubileuszową antologię.J.G.-K. – Będzie to bardzo duży tomT.G. – Znajdzie pan tam świetne teksty najlepszych naukowców.A.J.D. – Kogo między innymi?T.G. –Miłosza, Barańczka, Wandycza.A.J. D. – Czy Amerykanie zaglądają do „Polish Review”?TG – Musi pan wiedzieć, że kiedy literacką Nagrodę Nobla otrzymała WisławaSzymborska, Amerykanie niemal nic o niej wiedzieli i dopiero w „Polish Review” mogliznaleźć jej wiersze, bo już przedtem one były u nas opublikowane w tłumaczeniu.Princeton University Press zwrócił się o pozwolenie, by je przedrukować. Niektórzyprofesorowie amerykańscy właśnie poprzez „Polish Review” dowiadują się, co się dziejew polskiej literaturze, czy humanistyce i później sami docierają do interesujących ichprac. Nasz kwartalnik jest ważny również dla młodych naukowców w Ameryce, którzychcą publikować o sprawach polskich. Gdzie mają to robić, jak nie u nas?J.G.-K. – Może najlepszy tu będzie przykład młodego Amerykanina Patricka Vaughana,z West Virginia University, który opublikował u nas artykuł o Zbigniewie Brzezińskim.Brzezińskiemu spodobał się on do tego stopnia, że udostępnił Vaughanowi swojearchiwum, co zaowocowało doktoratem o nim. Na podstawie doktoratu ukaże się teżksiążka. Zdumiewające, że Vaughan zafascynował się Polską w szkole podstawowej,dzięki nauczycielce, która opowiadała o niej w ciekawy sposób. Dziś mieszka on już iwykłada w Krakowie.A.J.D. – Kto redagował „Polish Review” po Ludwiku Krzyżanowskim?T.G. – Stanisław Barańczak. Od roku 1991 redaktorem naczelnym jest uczeńKrzyżanowskiego – Józef Wieczerzak.J.G.-K. – Amerykanin urodzony na Greenpoincie.T.G. – Jest on profesorem historii na New York University.A.J.D.